Recenzja filmu

Drwal (2011)
Paweł Dębski

Na skraju lasu

W szerokim obiegu krótkie filmy animowane są praktycznie nieobecne. Mają bogatą tradycję w polskim kinie i nie wiadomo, czemu są zwane miniaturami, jeśli, tak jak w "Drwalu", udaje się w nich
W szerokim obiegu krótkie filmy animowane są praktycznie nieobecne. Mają bogatą tradycję w polskim kinie i nie wiadomo, czemu są zwane miniaturami, jeśli, tak jak w "Drwalu", udaje się w nich zmieścić kompletną historię z dużym ładunkiem emocjonalnym, a do tego wszystko to świetnie plastycznie odmalować.

Ten kilkuminutowy film opowiada o chłopcu mieszkającym w chatce przy lesie ze swoim ojcem drwalem. Wokół tylko głusza, ale mały bohater w odosobnieniu zdaje czuć się świetnie: z podziwem obserwuje i naśladuje swojego rodziciela, wyczekuje jego powrotu z lasu itp. Chłopięcy, radosny żywot zostanie przerwany, gdy troskliwy ojciec zacznie nagle zamieniać się w nieprzewidywalnego tyrana.

Ale niech nas nie zmyli odrealniona scenografia i fabuła. Nastrój rzeczywiście panuje tu trochę baśniowy, jednak wydarzenia są jak najbardziej życiowe. Tradycyjne baśni w bardziej zawoalowany sposób oswajają dziecko z trudnymi tematami. "Drwal" jest pod tym względem bardziej bezpośredni, wręcz okrutny, a chyba przez to porusza nawet dorosłych. Opowiada o tym, jak najbliższa osoba, której dziecko ufa, może stać się wrogiem, przed którym trzeba się chronić. Dla bohatera to odkrycie będzie przerażające i trudne do zaakceptowania. Nie wiem, czy taki był zamysł twórców, ale dla starszych dzieci pewnie ten film mógłby mieć nawet wartość terapeutyczną.

"Drwal" doskonale obywa się bez dialogów, bo opowiada innymi środkami. Oddaje emocje chłopca rysunkiem jego buzi, w odgłosach wiatru zawiera pustkowie, na jakim toczy się historia. Jest wspaniale staroświecki w przywiązaniu do animacji rysunkowej (do powstawania filmu zastosowano też animację komputerową, ale na późniejszym etapie produkcji). Odręcznie rysowane postacie, drgające, zmieniające się od klatki do klatki są po prostu bardziej ludzkie, choć przecież wcale nie fotorealistyczne, dalekie od doskonałości 3D. I to wszystko bez zbędnych ozdobników, na czarnym tle.

Czasem mniej znaczy więcej. Takie "miniatury" skutecznie przypominają o marginalizowanej polskiej animacji.
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones